sobota, 16 lipca 2011

Sposób

Nie poddałam się tak łatwo tym małym wrednym kołkom!
Dałam się im sprowokować przy robieniu porannej kawy i próbowałam raz jeszcze. Tym razem przygotowałam się do tego lepiej: odwiedziłam piwnicę, przyniosłam narzędzia godne XVIIIwiecznego dentysty i zabrałam się do pracy. Pot, łzy, dziura wokół kołka dwa razy większa od niego samego ...i nic! Zawiedziona zadzwoniłam do P. pożalić się że zostałam pokonana. Jak to mężczyzna, podsunął sposób do wypróbowania. Mianowićie miałam dookoła kołka powbijać gwoździe tworząc tym samym luz. Rada okazała się świetna, za co przesyłam buziaki i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia:*
Na chwilę obecną dziury już zagipsowałam, teraz czekam aż gips wyschnie i zaczynam zabawy z farbą i pigmentem:)

1 komentarz:

  1. Nooo i brawo, udowodniłaś, że byle kołki prawdziwej kobiecie nie są straszne!!!:))Gratuluję!!Dodałam Twój blog do obserwowanych i z radością będę podglądać twoje wyczyny domowe:))
    Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Twoją wizytę u mnie:)

    OdpowiedzUsuń