piątek, 15 lipca 2011

Bez mężczyzny

Czasem ciężko jest bez mężczyzny. I nie mówię tu o tęsknocie. Wcale nie. Chodzi o takie zwykłe przyziemne sprawy. Niby kobiety nie są dobre w rżnięciu i heblowaniu (choć Pani Ita przeczy temu zupełnie), ale stwierdziłam że się nie poddam. O rżnięciu mówię w odniesieniu do desek oczywiście, bowiem brak mi półek. TŻ w szpitalu, więc postanowiłam nie czekać na przyjaciół, którzy zawsze są gotowi pomóc (jednak odległość 200km wiąże im ręce) i wziąć sprawy w swoje ręce. Na chwilę obecną do półek kupiłam dopiero haczyki, ale po kolei - by ją zawiesić musiałam odmalować ścianę. Okazało się że właściciele mieszkania tak szybko chcieli się wprowadzić, że nie zdejmowali szafek przy malowaniu, co się okazało po zdjęciu skrajnej z nich, gdy chcieliśmy założyć okap.





Tak więc z wielkimi chęciami wybrałam farbę i barwnik, jednak mą uwagę przykuły kołki pozostałe po owej nieszczęsnej szafce. Trzeba usunąć i zaszpachlować. I właśnie te małe cosie mnie pokonały. Różnymi sposobami próbowałam wyrwać je ze ściany - bez skutku. Tak więc siedzę, pisząc do samej siebie (ciekawe, czy to jak w przypadku rozmów z samą sobą jest oznaką choroby psychicznej?) i podziwiając piękne wnętrza. Właśnie odkryłam blog Pod norweskim niebem i jestem wręcz zauroczona... Na dodatek pierwszy raz biorę tam udział w candy! Oto co jest do rozlosowania:

1 komentarz:

  1. No nie wiem; ja tam lubię bardzo pisać do siebie samej!
    Przecież pamiętnik, dziennik, zawsze się 'dla siebie' pisywało, czy nie?
    Za 10-15 lat:) na pewno z przyjemnością wrócisz do tych wpisów:)

    OdpowiedzUsuń